Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pan Jan Gurgacz z Krosna skończył sto lat. Życzliwość i dobry humor to jego recepta na długie życie

Ewa Gorczyca
Ewa Gorczyca
Dom w krośnieńskiej dzielnicy Polanka, gdzie mieszka pan Jan Gurgacz, jest jego rówieśnikiem. Liczy sobie sto lat.

- Wybudował go dziadek mojej mamy. Rodzice zamieszkali w nim niedługo po ślubie, w 1956 roku - opowiada Elżbieta Gurgacz, córka pana Jana.

Szacowny jubilat czeka na urodzinowych gości: zapowiedział się prezydent miasta Piotr Przytocki, Krystyna Przybyła-Ostap z KRUS i przedstawiciele Rady Dzielnicy. Założył odświętny strój – białą koszulę, czarną kamizelkę, ciemny krawat w delikatny deseń. W niewielkiej kuchni krzątają się córka i synowa. Na nakrytym koronkowym obrusem stole zaraz pojawi się domowe ciasto i filiżanki ze specjalnym gatunkiem herbaty, w kawiarce parzy się kawa. I – rzecz jasna – szampan, bo bez toastu setne urodziny obejść się nie mogą. - Dla kierowców mam bezalkoholowy - zastrzega syn Wojciech.

- To dla nas szczególny dzień. Jesteśmy wdzięczni przede wszystkim Panu Bogu, bo to jest Jego dar. Ale też wszystkim, którzy otoczyli tatę opieką, troską, życzliwością. To jest dla nas wielka radość, że doczekał setnego jubileuszu - mówi Elżbieta.

Syn jubilata żartobliwie przyznaje, że tato na ten dzień szykował się od dawna. Dziesięć lat temu na weselu wnuka zapowiedział: „ja to muszę stu lat dożyć!”

Pan Jan, nieco przejęty, ale uśmiechnięty, przyjmuje życzenia i bukiety kwiatów. Prezydent dołączył do gratulacji kartę podarunkową (do wykorzystania według potrzeb jubilata). Szefowa krośnieńskiej placówki KRUS – decyzję o dodatku do emerytury. Strzela korek od szampana a pan Wojciech gromko intonuje „Sto lat to za mało…”.

Życiorys to materiał na książkę

Pan Jan z perspektywy swoich stu lat ma co wspominać. Los rzucał go do różnych miejsc, nie szczędził trudnych chwil. Chociaż sam ukończył tylko pięć klas szkoły podstawowej i całe życie przepracował jako palacz kotłowy, to na sercu zawsze leżała mu edukacja dzieci. Oboje (córka i syn) skończyli studia, mają tytuły doktorskie.

Urodził się 24 stycznia 1923 roku w Jasienicy Rosielnej. Tato miał na imię Stanisław, mama – Anna, z domu Mrozek, pochodziła z pobliskiej Orzechówki. Przed nim na świat przyszły dwie siostry: Józefa i Aniela. Obie dożyły sędziwego wieku (Józefa – 84 lat, Aniela – 85). Najmłodsza, Kazimiera, odeszła w 2021 roku, mając 97 lat.

Jedyny brat zmarł jako dziecko. To dlatego Jan, kiedy ojciec ciężko zachorował, musiał przerwać naukę w szkole podstawowej w Jasienicy Rosielnej i przejąć jego obowiązki.

Jako nastolatek w czasie wojny pracował na lotnisku w Krośnie. Był jednym z pięciu tysięcy pracowników, zatrudnionych w niemieckim przedsiębiorstwie Arfenwalde Breslau. Firma zajmowała się budową dróg i kanalizacji.

- Dostawałem chleb a do tego co tydzień 35 złotych wypłaty. Była to równowartość ceny koszuli. Przez osiem godzin dziennie kopaliśmy drogę przy lotnisku, dzisiejszą ulicę Żwirki i Wigury - wspomina.

Wiosną 1941 roku trafił do obozu w Wiśniowej.

- Pracowałem w kamieniołomie Kobyle koło Frysztaka. Kamień przeznaczano na utwardzanie dróg, aby prowadzić wojnę z Rosją Sowiecką. Przywożono nas i odwożono na niedzielę. Ale po miesiącu wybudowano baraki, otoczono teren obozu drutem kolczastym, postawiono strażników z karabinami i zostaliśmy zamknięci - opowiada.

Udało mu się uciec, razem z kolegą. Dotarł w rodzinne strony, ukrywał się przez kilka miesięcy. - Spałem w kopach siana lub na strychach - mówi.

W 1942 roku Arbeistamst Brzozów zarejestrował go do wyjazdu na roboty przymusowe do Niemiec. Podróż – przez Brzozów, Sanok, Kraków, Wrocław, Frankfurt nad Odrą – trwała wiele dni. Dojechali do Gardelegen w Saksonii.

- Tam, w budynku gminnym, Niemcy wybierali ludzi do pracy. Każdy Niemiec przywoził chleb - wspomina pan Jan.

Pan Jan został zabrany do gospodarstwa w Rockfiorde, około 100 kilometrów na zachód od Berlina, niedaleko Magdeburga. Do tej samej wsi trafiła też w następnym roku jego siostra Aniela.

- Pracowałem u „bauera" na roli aż do wyzwolenia. Wyzwolili nas Amerykanie, 13 kwietnia 1945 roku. 8 maja wyjechałem na zgrupowanie robotników przymusowych do Gardelegen - opowiada.

Powrót do domu

Po dwóch miesiącach mógł wyruszyć w drogę do Polski. Powrót nie był łatwy. Najpierw zakwaterowano ich w obozie w Tangeminde nad Łabą, potem przyszedł rozkaz wyjazdu do Hildesheim niedaleko Hanoweru i do wsi Mullme. Stąd był zapewniony transport pociągiem, w bydlęcych wagonach, przez Szczecin (gdzie odebrał wyrobione dokumenty) do Poznania. Dalej każdy wracał na własną rękę. Pociągiem dojechał do stacji Iwonicz (obecne Targowiska).

- Ważna karta podróżna była do 26 listopada. Wróciłem 15 listopada 1945 roku - opowiada.

Piechotą dotarł do rodzinnego domu. Tam czekała na niego smutna wiadomość o śmierci ojca.

Zatrudnił się jako robotnik przy budowie dróg, żeby mieć wyżywienie. Jednak praca mu nie odpowiadała. Zdecydował się wyjechać na Ziemie Odzyskane, do kolegi w Wilamowicach. Zajęcie znalazł w Głuchołaskich Zakładach Papierniczych. Po trzech miesiącach wysłano go do Czechosłowacji. Miał jeździć po różnych miejscowościach, w poszukiwaniu części do maszyn.

- Części szukali Niemcy, którym pozwolono pozostać i pracować, aby uruchomić papiernię. Wyjechali po dwóch, trzech latach - wspomina pan Jan.

Po powrocie z Czechosłowacji został zaangażowany do pracy w kotłowni. Najpierw jako pomocnik, a po szkoleniu i egzaminie – jako starszy palacz kotłowy.

Przez kilka lat mieszkał na Opolszczyźnie. - W Bodzanowie, w domu zakładowym poniemieckim nr 218 - precyzuje.

Rodzinne życie w Krośnie

Na Podkarpacie przywiodło go z powrotem uczucie. Jego wybranka, Helena Bęben, pochodziła spod Krosna. 4 lutego 1956 roku w kościele p.w. Matki Bożej Królowej Polski w Polance (obecnie dzielnica Krosna), wzięli ślub. Zamieszkał z żoną w jej rodzinnym domu i podjął pracę jako palacz w miejscowej cegielni.

W swoim zawodowym życiu zmieniał firmy (po cegielni były krośnieński ZNUN i Geofizyka) ale nie stanowisko. I – jak zaznacza – gdy przechodził na emeryturę w 1982 roku, to dopiero po zakończeniu sezonu grzewczego. Potem dorabiał jeszcze przez 10 lat w kotłowni w szkole i pomagał zajmować się wnukami.

Dumny jest z dwojga swoich dzieci. Wojciech ukończył studia w Rumunii i wrócił do domu rodzinnego. Z Rumunii przywiózł żonę. Oboje związali się z branżą chemiczną.

- W ich małżeństwie urodziło się dwoje moich wnuków: Sebastian i Anna Maria - mówi pan Jan.

Elżbieta skończyła studia teologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Nie założyła rodziny, pracowała jako katechetka w parafii Trójcy Świętej w Krośnie. Mieszka razem z ojcem i opiekuje się nim na co dzień.

- Jak na swój wiek jest bardzo samodzielny. Jeszcze latem tego roku uprawiał swoje grządki, sadził ogórki, cukinie i inne warzywa. Czasem chwyta za miotłę i grabki, żeby pomóc w ogrodzie - uśmiecha się pani Elżbieta.

Teleturnieje, wiadomości i mapy

Jubilatowi dopisuje także dobra pamięć. Lubi wspominać przeszłość. Jego pokój wypełniają pamiątki: dawne przedmioty, obrazy, rodzinne fotografie. Ale też z radością opowiada o aktualnych wydarzeniach, o tym, co dzieje się wokół. Interesuje się skokami narciarskimi, piłką nożną, geografią, ogląda telewizyjne wiadomości. Ma też ulubione teleturnieje: „Jeden z dziesięciu” i „Va banque”.

Jego pasją są …mapy. Rozkłada je na stole, przegląda. Ciekawią go zwłaszcza trasy komunikacyjne.

- Razem z bratem zabieramy tatę czasem na wycieczki po okolicy. Lubi wiedzieć, co się zmieniło. Ostatnio brat skserował dla niego przebieg przyszłej drogi S19 na Podkarpaciu, chciał poznać jej szczegóły - opowiada pani Elżbieta.

Jak zawsze przy takich okazjach jak setne urodziny, padają pytania o receptę na długowieczność. Córka i synowa pana Jana w tej kwestii są zgodne. Ważne są cechy charakteru. U pana Jana to wewnętrzny spokój, dokładność, życzliwość wobec ludzi.

- Tato jest bardzo podobnego usposobienia i przyjmuje pewne rzeczy z humorem - mówi pani Elżbieta.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krosno.naszemiasto.pl Nasze Miasto