W minionym roku podkarpaccy strażacy mieli pełne ręce pracy. Wyjeżdżali do prawie 25 tysięcy zdarzeń, z czego 80 procent stanowiły tzw. miejscowe zagrożenia, czyli interwencje nie związane z ogniem.
- Przez cały miniony rok, przez 24 godziny na dobę, strażacy wyjeżdżali do działań średnio co 21 minut - podsumowuje bryg. Marcin Betleja, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.
W zdarzeniach, do których byli wzywani zginęło 428 osób (z tego w ogniu - 25 osób). Udzielili pomocy blisko 3 tysiącom rannych.
- Ponad 4 tysiące naszych interwencji stanowiły pożary - mówi rzecznik. - Wśród nich ogromny odsetek to pożary traw, nieużytków rolnych, obszarów leśnych oraz w domach, mieszkaniach i zabudowaniach gospodarczych. Główne ich przyczyny to nieostrożność, nieprawidłowa obsługa urządzeń grzewczych lub niesprawnie działające urządzenia grzewcze. W przypadku pożarów traw głównymi przyczynami były podpalenia, nieostrożność w posługiwaniu się ogniem czy zwykła bezmyślność.
Niemal 20 tys. interwencji to tzw. miejscowe zagrożenia.
- Spectrum naszych działań w tych przypadkach było ogromne - zaznacza bryg. Marcin Betleja. - Działaliśmy w zakresie ratownictwa chemicznego, ekologicznego i wysokościowego. Byliśmy wzywani praktycznie do każdego wypadku drogowego. Pomagaliśmy na akwenach, przy poszukiwaniu osób zaginionych. Usuwaliśmy skutki burz, nawałnic i silnych opadów deszczu.
Dodaje, że telefony na numery alarmowe to nie tylko zgłoszenia wypadków i pożarów, lecz także fałszywe alarmy. Tych zanotowali aż ponad tysiąc.
W porównaniu do 2022 roku, w 2023 roku strażacy mieli o blisko 20 procent mniej interwencji. - Mamy nadzieję, że 2024 będzie spokojny dla podkarpackich strażaków.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
