Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rumuni masowo zbierają grzyby w lasach w okolicach Dukli i Rymanowa. Leśnicy zawiadomili sanepid, policję i prokuraturę

Ewa Gorczyca
Ewa Gorczyca
Archiwum Nadleśnictwa Rymanów
Lasy Beskidu Niskiego przeżyły w tym sezonie najazd grzybiarzy z Rumunii. Przyjezdni koczowali przy drogach do lasu i w leśnych wiatach na terenie nadleśnictw Rymanów i Dukla.

Leśnicy przyznają – zjawisko nie jest nowe, ale na po raz pierwszy w tym roku wstąpiło na taką skalę. Grzybiarze-obcokrajowcy już w poprzednich latach przyjeżdżali na grzybobrania do podkarpackich lasów. Upodobali sobie zwłaszcza tereny Nadleśnictwa Rymanów i Nadleśnictwa Dukla. Tamtejsze drzewostany w dużej części wyrosły na gruntach porolnych i obfitują w rydze.

Obecność grzybiarzy nie uszła uwagi miejscowych.

- Pierwsze sygnały, o tym, iż w tamtych okolicach pojawia się po kilka, kilkanaście samochodów trafiły do nas już w ubiegłym tygodniu - mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.

Przyjezdni biwakowali przy leśnych wiatach odpoczynkowych – choć właściwszym słowem byłoby koczowali, bo biwakowanie jest w tych miejscach zabronione. Zajmowali pola biwakowe, zatrzymywali się przy drogach. W jednym z miejscu, w okolicy Tylawy, zauważono aż 15 busów, przyjechało nimi ok. 150 osób.

Tyralierą przez las

Noc przesypiali w samochodach, rano ruszali do lasu. Przeczesywali je tyralierą, rozstawieni co kilka, kilkanaście metrów i zbierali wszystkie grzyby.

Mieszkańcy byli zaniepokojeni tą sytuacją. Część bała się chodzić do lasy na grzyby, żeby nie spotkać się z grupami obcokrajowców. Niektórzy obawiali się agresji z ich strony.

- My nie mieliśmy od policji żadnych zgłoszeń o przypadkach kierowania gróź karalnych czy też naruszenia prawa – mówi Edward Marszałek. - Ale zrozumiałe są obawy ludzi pojedynczo chodzących po lesie, gdy widzą idących ławą przedstawicieli obcej narodowości.

Działania podjęło Nadleśnictwo Rymanów. Leśnicy wezwali policjantów i część rumuńskich grzybiarzy wylegitymowano. Jednak próby rozmów (podejmowane w różnych językach) z koczującymi w lesie przyjezdnymi spełzły na niczym. Zachowywali się tak, jakby że nie wiedzieli o co chodzi i nic nie rozumieli.

Na terenie Nadleśnictwa Rymanów wyegzekwowano jeden mandat – za nieuprawniony wjazd do lasu.

Jednak nie wjazd do lasu, ale to w jakim stanie on zostaje po pobycie rumuńskim grzybiarzy jest najpoważniejszym problemem dla leśników.

- W przydrożnych miejscach, gdzie koczują, zostają sterty śmieci i odpadów - mówi Edward Marszałek.

Las dostępny dla każdego

Leśnicy dostarczyli grzybiarzom worki na śmieci. Dostali też tabliczki z informacjami i ostrzeżeniem w języki rumuńskim, co do zasad zachowania się w naszych lasach.

- Niewiele więcej możemy zrobić - przyznaje rzecznik RDLP. - Zbiór runa leśnego w polskich lasach jest dostępny za darmo dla każdego, jeśli robi to na własne potrzeby.

W tym przypadku trudno ustalić, kto jest organizatorem zbioru. Podobne zachowują się przecież wycieczki polskich grzybiarzy: też idą grupą w las. – Trudno jest znaleźć podstawę prawną, żeby tego zakazać. Ustawa mówi że każdy, nie tylko obywatel Polski, ma prawo do korzystania ze zbory runa leśnego.

Czy masowy najazd grzybiarzy z Rumunii na lasy Beskidu Niskiego można uznać za zbiór przemysłowy?

Zgodnie z ustawą na taki zbiór trzeba mieć spisaną umowę z nadleśnictwem. Nadleśniczowie zaś przyznają, że takich umów nikt z nimi nie spisywał. Dlatego Nadleśnictwo Dukla złożyło do prokuratury w Krośnie zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Nadleśniczy wyliczył przesłanki: nie tylko wynikające z ustawy o lasach, ale też sanitarne i epidemiologiczne, związane z sytuacją pandemii koronwirusa.

- Kwalifikacja czynu należy do prokuratury - mówi Edward Marszałek.

Zareagowało też Nadleśnictwo Rymanów: zawiadomiło policję, Straż Graniczną, i sanepid – to w związku z tworzeniem się dużego skupiska ludzi w okresie pandemii.

Leśnicy przyznają, że grzybiarze z Rumunii po kilku dniach intensywnej aktywności opuścili nasz tereny. Nie wiadomo, czy przegniła ich deszczowa pogoda, czy też przenieśli się z grzybobraniem na inny obszar. Leśnicy widywali ostatnio tylko pojedyncze samochody.

Czy sezon na grzyby już się skończył? Na pewno nie sprzyjają im obecne niskie temperatury. Ich amatorzy muszą więc poczekać na lepszą pogodę.

Co na to policja i prokuratura?

O działania w tej sprawie zapytaliśmy rzecznika krośnieńskiej policji. Oto, co odpowiedział nam asp. sztab. Paweł Buczyński.

Problem jest nam znany i pojawia się cyklicznie, co roku, na początku jesiennego grzybobrania. Otrzymujemy sygnały od mieszkańców oraz instytucji sprawujących pieczę nad lasami, że w lasach pojawiają się grupy zbierających grzyby obcokrajowców.

Od września policja otrzymała trzy anonimowe zgłoszenia o zaśmiecaniu terenu parkingu i miejsca wypoczynku turystycznego przez grzybiarzy, a także dewastacji altany leśnej.

- Żadne z tych zgłoszeń nie zostało potwierdzone. Każdorazowo, gdy policjanci przyjeżdżali na miejsce interwencji, teren był uprzątnięty, a przebywające tam osoby nie popełniały czynów zabronionych - informuje Paweł Buczyński.

Iwona Czerwonka-Rogoś, prokurator rejonowy w Krośnie potwierdza, że z Nadleśnictwa Dukla wpłynęło zawiadomienie w tej sprawie, z powołaniem się na ustawę o bezpieczeństwie żywności i żywienia.

- Materiały zostały przekazane do Komendy Miejskiej Policji w Krośnie, policja zdecyduje o wszczęciu dochodzenia - mówi prokurator.


ZOBACZ TEŻ: W Hnatkowicach koło Przemyśla setki owadów latających opanowały kwitnący bluszcz, który oplótł orzecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krosno.naszemiasto.pl Nasze Miasto